Pedagogika - najgorszy wybór?

Najgorszy wybór, bezsensowny kierunek – jest nas za dużo!

 

Grzmiała jedna z nauczycielek na wieść o studiach, które podjąłem…

Początkiem wiosny – 2016 roku (o ile pamięć mnie nie myli), w mojej „starej” szkole podstawowej i gimnazjum (2in1), odbywały się obchody znaczącej rocznicy powstania tejże placówki. Nie pamiętam dokładnie, czy to było 75 lat, czy może więcej, lecz jak się tylko dowiedziałem o tym wydarzeniu, uznałem, że chętnie się wybiorę – zobaczę jak to teraz wygląda, porozmawiam z moimi byłymi już nauczycielami, a przede wszystkim z pełnej dumie powiem, że jestem studentem.

Pamiętam, że tego dnia towarzyszyły mi różne emocje, jak już pewnie wiesz, z jednego z wcześniejszych wpisów, swego czasu rzuciłem szkołę w trakcie II roku szkoły średniej, a że pochodzę z małej miejscowości – domyślam się, że to była pożywka idealna do plotek (zresztą słyszałem ich na swój temat aż zanadto! – Moja ulubiona, że tak naprawdę się nie wyprowadziłem, tylko siedzę w więzieniu, zatem kontynuuję spoglądając na świat zza krat).

Kilkukrotnie przemknęła mi myśl w głowie, aby jednak zrezygnować i nie iść do tego środowiska, gdzie na szczęście moja osobista transformacja sprawiła, że niewiele osób mnie rozpoznawało. Świat należy do odważnych – pomyślałem i z delikatnym oporem, ruszyłem jednak w stronę miejsca, do którego chadzałem przez 9 długich lat…

Zaczęło się niewinnie, uroczo, spokojnie. Wszędzie widniało wiele pamiątek z czasów, których nawet moi rodzice nie mogli pamiętać (zwłaszcza, że wprowadziliśmy się tam, kilka lat po moich urodzinach). Na dużej Sali gimnastycznej było tego najwięcej, to tam tłum zainteresowanych spacerował od stoiska, do stoiska – przeglądając to, co zostało przygotowane. Przy okazji spotkałem kilka osób, z którymi porozmawiałem, kilka takich, do których nie miałem ochoty podejść i zgodnie z moim założeniem – nie rozpoznały w moich oczach – tego dawno mnie…

Było nawet przyjemnie, choć tamta rozmowa nieco wzbudziła we mnie irytację, której jeszcze wtedy nie rozumiałem tak, jak dziś…

Traf chciał, że spotkałem dwie Panie nauczycielki, które były tam od kiedy pamiętam. Co prawda, nie miałem z nimi zbyt wielu zajęć w trakcie mojej 9-letniej przygody, lecz z uwagi na niewielkie środowisko, trudno było kogoś nie znać, kojarzyć. Przedstawiłem się, przypomniałem kim jestem i jak się okazało – obie mnie pamiętały.

W miłej atmosferze, rozmowa zeszła na to, co teraz robię i z dumą odparłem, że studiuję pedagogikę i jestem zadowolony z tego wyboru… Po czym, spojrzały na siebie i powiedziały z przekąsem –„Najgorszy wybór, ten kierunek nie ma przyszłości, jest bezsensowny – jest nas za dużo”. Mój wewnętrzny głos buntownika grzmiał w środku „no fk way”, lecz powstrzymałem go i stłumiłem potulnie, co z perspektywy czasu może i było rozsądne. Krótka rozmowa, niedługo po tym zakończyła się, a ja wciąż w głowie miałem te słowa i zaskoczony nieco, zastanawiałem się jeszcze nad nimi po całym wydarzeniu.

Po wielu latach zdobywania wiedzy, praktyki i doświadczeń jako przede wszystkim w roli trenera, zrozumiałem, że to ma sens. Za mało mówi się ludziom o możliwościach pracy i drogi zawodowej pedagoga, zbyt przedstawia perspektyw i rozwiązań – o czym też poinformowały mnie studentki w trakcie mojego autorskiego przedmiotu „Kariera zawodowa pedagoga”, który prawdopodobnie doczeka się kolejnej edycji na UŚ. Ale wróćmy do istoty…

W późniejszym czasie, kiedy ktoś mnie pytał o ten kierunek, wciąż zderzałem się z licznymi stereotypami: przedszkole, szkoła i koniec – co jest absurdem. Wiele głosów do mnie docierało, że to kierunek bez przyszłości… Chyba jestem jednym z przykładów, że nie do końca tak jest. Smutne tylko, że to właśnie nauczyciele, mają tak niskie mniemanie o swoim zawodzie, który jest wyjątkowy, ważny i potrzebny. Bez nauczycieli nie byłoby nic, a na pewno byłoby dużo mniej, niż jest.

W każdym razie, prowadzę Cię drogi czytelniku, do metafory zegarka. Takiego na rękę. A właściwie do dwóch zegarków. Wyobraź sobie błyszczącego, złotego Rolexa – takiego, który kosztuje więcej, niż pensja roczna osoby zarabiającej średnią krajową w Polsce. A teraz postaw obok, zwykły zegarek z kiosku za 20 złotych.

Gdybym zapytał o różnice, to prawdopodobnie bez najmniejszego zawahania padłoby kilka funkcji, czy też elementów odróżniających te dwa wynalazki. Jaki jest jednak główny cel zegarka? W moim mniemaniu wskazywać poprawnie czas, być elementem wspierającym porządkowanie sobie rzeczywistości. Zatem czy oba te zegarki spełniają swoje podstawowe zadanie? Uważam, że tak.

Morał z tego jest taki, że ważniejsze od tego, jaki to jest zegarek, jest to, co zrobisz z przestrzenią, którą możesz dzięki niemu uporządkować. Podobnie w moim mniemaniu jest ze studiami. Jeżeli świadomie zarządzasz sobą, to każdy kierunek studiów będzie właściwym, jeśli jest naprawdę Twój. Natomiast w przypadku, gdy ten aspekt autonomii i osobistej odpowiedzialności będzie zaniedbany – nawet Harvard nie zagwarantuje sukcesu.